Coś mnie bierze i bierze i bierze Zostać wzięty stąd? tego chciałem I choć nowy dom jest śliczny Obecny opuszczam z bólem
Ciągle leżę i leżę i leżę I się turlam i proszę o zmianę A pan techniczny Na tablicę wrzuca mój numer
Robimy many i gramy, aha Na stare zasady więc i możesz nawet łapać Nie chcę zdrapek drapać czy dilować Bo żaden ze mnie Escobar, a też szczęścia mi nie daje tata
Glorie mają wielu ojców? ta jest tylko ma, ma Jak działasz mądrze twa, twa też przyjdzie Zdrowe żarcie pichcę, jak Cię nie przerośnie zmianka To zapomnij o zgniliźnie, którą maczasz w konserwantach
Robimy many i gramy, aha Na starcie nie masz wpływu na to, która Cię drużyna weźmie Zwłaszcza jeśli nie chcesz się wychylać Bojąc się że Cię osądzą jak Mehmet Yildiraz
Twoją głowę osadzą w areszcie Niezręczna cisza, mógłbyś się wymigać Gdybyś nie miał fona w ręce czy w chacie tivika Co Ci wpycha model życia suszonego winogrona w cieście
Robimy many i gramy, aha Nie gramy mąki, tym bardziej pszennej Tak się składa, że się życie lepiej składa Gdy o specyfików składach masz pojęcie
Wiem że łatwiej machnąć zdjęcie dupska, bicka albo dziubka Niż odnaleźć prawdogenne usta w porę Masz DMT? daj to skręcę sztrucla nim nas Państwo powykręca za sprawą jednej z ustaw, chore
Coś mnie bierze i bierze i bierze Zostać wzięty stąd? tego chciałem I choć nowy dom jest śliczny Obecny opuszczam z bólem
Ciągle leżę i leżę i leżę I się turlam i proszę o zmianę A pan techniczny Na tablicę wrzuca mój numer
Robimy many i gramy, oho Lekko na duchu gdy w dwadzieścia jeden I do kosza rzucam przeżute życie kloszarda Być swojego miejsca pewien lubię, lecz nudzie wrzucam jak kwadrat
Nie szukam w kartach odpowiedzi jak w black jack Mam się odsłonić? a może odczłowieczyć? Coś Ci nie pasuję? wyrażajta głośno sprzeciw Albo bierz to co Ci dane, w bajtach, na micro sd
Dajemy many i tony, oho Drożdży do ego, pod jego powłoką świeci pustką Był w planach detoks, ale drugstore tańszą nęci uncją W błoto wyrzucam starego jak Runmagedon czy Woodstock
Starość, czasem myślę, że to tak daleko Siedzimy w poczekalniach przed wizytą u niej od lat Dzieląc hajs nasz ze skarbówką i apteką Dając się rabunkom i rachunkom bez opcji “to go Dutch”
Robimy many i gramy, yy Tu się waży wszystko, losy masy, ceny leków, dyplomów, wolności Na to zważywszy troszkę mały się czuję przy was Wysoka izbo chorych, wyższa szkoło i jeszcze wyższy sądzie
Rosnę, Mario, na jakiś czas znowu jestem bogiem Bo na grzybkach błogo jest, nie powiem Odlatuję w eden, w myśli tymczasowo werterowe Po czym wracam do siebie, żeby przywdziać kostium jednej z owiec
Coś mnie bierze i bierze i bierze Zostać wzięty stąd? tego chciałem I choć nowy dom jest śliczny Obecny opuszczam z bólem
Ciągle leżę i leżę i leżę I się turlam i proszę o zmianę A pan techniczny Na tablicę wrzuca mój numer